Przypuszczam, że pierwsze zebranie ludzi odpowiedzialnych za produkcję filmu Ted wyglądało mniej więcej tak:
– Hej, zróbmy film o pluszowym miśku, ale dla dorosłych. Będzie pił, ćpał i podrywał dupeczki!
– Doskonały pomysł Milordzie. Dodajmy jeszcze banalny wątek dramatyczno-romantyczny i szczęśliwe zakończenie.
– No to do roboty! Za tydzień chcę mieć gotowy scenariusz.
Słabizna. Miałkie to to. Bez polotu. Masówka. Nie polecam.
Jedyna fajna rzecz w tym filmie to muzyka Nory Jones