Google postanowił z początkiem lipca zakończyć działanie Google Readera. Usługi, która pozwala na otrzymywanie w jednym miejscu powiadomień o nowościach pojawiających się na naszych ulubionych stronach. Wszystko to dzięki magii protokołu RSS/Atom.
Jeśli nawet nie wiesz, czym jest RSS, to na pewno nie raz widziałeś charakterystyczną pomarańczową ikonkę, pod którą kryje się link do specjalnego kanału z informacjami o nowościach. Tutaj tę ikonkę też znajdziesz (w nagłówku strony).
Niektórzy twierdzą, że RSS nie zdobył popularności wśród szerokiej publiki, jednak korzysta z niego prawie każdy tzw. heavy user.
Szacuje się, że Google Reader ma teraz ponad 80% rynku czytników RSS. Dla Google to niestety za mało. Kilka dni temu okazało się, że postanowił on wypiąć się na użytkowników Readera i zdecydował, że zamknie go do końca czerwca tego roku. W krótkiej informacji możemy przeczytać, że nie ma się o co martwić, bo przecież dane z Readera można przenieść do konkurencji. Szkoda tylko, że Google najwyraźniej zapomniał o tym, że konkurencja już dawno została przez niego zmieciona z rynku. Praktycznie brak jest sensownej alternatywy.
Z faktem likwidacji Google Readera w sumie już się pogodziłem. Nie to nie – płakać nie będę. Przenosiny kosztowały mnie trochę pracy i nerwów. Całe szczęście, że wiem co nieco o programowaniu i mam własny hosting – od kilku dni jestem już na swoim.
Najgorsze jest to, że kompletnie straciłem zaufanie do Google. Nie mam już ochoty testować ich nowych usług. Bo co jeśli mi się spodobają, a Google znowu postanowi je zamknąć? W sumie to już wolę skorzystać z (czasami płatnych) usług konkurencji, dla której najważniejszy jest użytkownik. Przykro mi Google – już więcej Tobie nie zaufam.